Często słyszy się polskie powiedzenie, że kto pod kim dołki kopie ten sam w nie wpada, jednak mało kto miał okazję zetknąć się z prawdziwym zastosowaniem tego powiedzenia w rzeczywistości. W tym przypadku mogę swoją sytuację określić jako przykład na to, że powiedzenia obecne w języku polskim nie są jakąś martwym residuum z przeszłości, a prawdziwym tworem. Bardzo chciałbym móc powiedzieć, że to ja byłem tym, pod kim dołki kopano i kto te dołki przeskoczył, jednak prawda jest taka, że ja byłem tym, który planował wkopać swojego rywala. Niestety, wyszło jak wyszło, a ja do tej pory pokutuję za swoją złośliwość.
Cała sytuacja miała miejsce rok temu, gdy razem z innym asystentem handlowym zatrudnionym w naszej firmie rywalizowałem o awans na stanowisko specjalisty, asystent handlowy Płock. Tak bardzo chciałem wygrać i uwolnić się od bycia asystentem, że nie zważając na konsekwencje postanowiłem zacząć grać nieczysto i swoimi sposobami wygrać walkę o awans.
Niby przez przypadek, całkowicie nieświadomie, zacząłem rozpuszczać złośliwe i całkowicie nieprawdziwe plotki o swoim rywalu. Robiłem to w taki sposób, by nikt się nie zorientował, że moje działania są celowe. Wszystko miałem świetnie zaplanowane, dlatego wierzyłem w powodzenie swojego planu. Niestety, rozochociwszy się w nieprawdziwych informacjach raz przekroczyłem pewną granicę, której przekraczać nie powinienem. Moje matactwo wyszło na jaw, zostałem pozbawiony awansu i zwolniony z pracy w trybie natychmiastowym.
Dodaj komentarz